niedziela, 28 grudnia 2014

Sonia, która za dużo chciała.Wybór opowiadań

Janusz Głowacki


Jakoś tak się złożyło, że do tej pory nie czytałem nic co napisał Głowacki. Znam go z wywiadów, z mediów - postać znana i wyrazista. I tak sobie pomyślałem,że wybór opowiadań z różnych okresów twórczości autora będzie dobry na początek. Pierwsze spostrzeżenie - po samych opowiadaniach nie znać owych "okresów twórczości' -wszystkie są do siebie bardzo podobne. Styl , język, postaci ,miejsce akcji - wszystko osadzone zazwyczaj w czasach głębokiego socjalizmu (no chyba, że w Nowym Jorku...), jakiś zakład przemysłowy, robotnicy, kierownicy, jakaś kobieta (zazwyczaj młoda), alkohol, bluzgi, jeszcze więcej alkoholu, seks,skomplikowane relacje, jeszcze więcej seksu -ot i cały Głowacki. Czyta się gładko, czasem wciągające, czasem nudnawe. Dla chętnych. 

wtorek, 23 grudnia 2014

Bieguni

Olga Tokarczuk


Mnie ta całość nie zagrała, ale czytało się dobrze. Kompilacja kilku historii, przemyśleń, notatek podróżnych i wtrętów historycznych, da której nicią przewodnią jest psychologia podróżna. Życie to podróż a świat jest bardzo złożony, a to, co się rusza jest lepsze od nieruchomego - oto co moim zdaniem autorka chciała przekazać w swojej książce. No w sumie oczywiste. Dużo rodzynek w tym cieście i te warto sobie wydłubywać. A tytułowi Bieguni? - to staroobrzędowcy prawosławni, którzy wierzyli, że nieustanna podróż jest ratunkiem przed złem. No coś jest na rzeczy...




sobota, 29 listopada 2014

Sto lat samotności

Gabriel García Márquez

Okładka książki Sto lat samotnościTo było święto - czytać tę książkę i zagłębić się w tę realno-magiczną historię. Czasem tak jest, że gdy człowiek czyta od razu czuje, że obcuje z arcydziełem (ostatnio miałem tak ze Szkicami piórkiem) - wtedy zwalnia, wytęża uwagę, żeby niczego nie przegapić, wyczuwać niuanse, chwytać metafory - tyle tam smaczków, "momentów", przygód, obrazów -wszystko tworzy swoistą mozaikę, która układa się w głowie czytelnika w trakcie czytania. Stuletnia historia rodu Buendiów osadzona w założonej przez nich osadzie Macondo -od życia w prostocie i ubóstwie , przez rozwój cywilizacyjny, po upadek. Jakaś metafora historii ludzkości.Czas nie jest mierzony latami ale cezurą są tu kolejne wydarzenia: narodziny i śmierci, odejścia i powroty, wydarzenia społeczne, konflikty - dlatego powieść można traktować jak legendę, wielką przypowieść, materiał do licznych przemyśleń (choćby takich o rozwoju cywilizacyjnym, o naturze człowieka,o miłości, namiętności, itp, id). Z czasem -wobec mnogości i różnorodności relacji czytelnikowi wszystko zaczyna się mieszać - kto jest kim i z którego pokolenia pochodzi - może to świadomy zamysł autora? Na pewno - wobec wielu wymiarów i płaszczyzn - nie zrozumiałem wszystkiego - dlatego kiedyś może jeszcze do Stu lat samotnosci powrócę .

niedziela, 2 listopada 2014

Lista moich zachcianek

Gregoire Delacourt


Mam taką zabawę intelektualną - czasem wyobrażam sobie , że wygrałem milion na loterii i zastanawiam się co bym zrobił z tymi pieniędzmi. Rozważania są czysto teoretyczne, bo żeby w cokolwiek zagrać zdarza mi się raz na pięć lat - ale bawi mnie takie gdybanie. Bohaterce książki zdarzyła się taka wygrana. Co się dzieje dalej nie powiem (ie lubię spoilerów). Napiszę tylko, że odkrywa prawdę o sobie, o swoich bliskich, zadaje sobie ważne pytania dotyczące tego co jest w życiu ważne i podejmuje decyzje niekoniecznie związane z pieniędzmi. Ciepła książeczka o życiu, szczęściu, marzeniach i o miłości. Jak to się mówi : "daje do myślenia".

sobota, 25 października 2014

Ostatnia runda

Julio Cortázar

Okładka książki Ostatnia runda
Nie wiem czy jest to najlepsza pozycja do poznawania autora. Mam taki zwyczaj, że piszę notki o książkach po jakimś czasie - wtedy wiem ile we mnie zostało.Z tej zostało bardzo niewiele. Bo to takie varia: krótkie formy,wprawki literackie, zabawy językowe,zapiski- notatki. Taki literacki misz-masz. Jeśli by szukać odpowiednika, to może Lapidaria Kapuścińskiego. Czy warto? - myślę, że tak, ale wtedy, gdy się już zna autora i jego twórczość, jako dopełnienie.

sobota, 18 października 2014

Wanna z kolumnadą

Filip Springer

Zadziwiające, że te reportaże o polskiej przestrzeni czyta się z czerwonymi uszami i "jednym tchem". Ogromny talent Springera do pisania - bo trzeba mieć "to coś", żeby temat ładu przestrzennego uczynić pasjonującym. Ciekawe i smutne teksty o tym jak ludzie psują krajobraz: " Ta książka jest o tym, że w Polsce jest brzydko i wszystko wskazuje na to, że wkrótce będzie jeszcze brzydziej" . Jet tu o pastelozie -chorobie polskich blokowisk, jest o reklamach, o tytułowej wannie z kolumnadą i łuku triumfalnym w urządzonym z olbrzymim rozmachem pałacu w Michałowicach, o banerach i reklamach szpecących rzeczywistość, o obchodzeniu prawa i o zajęciach plastyki w podstawówkach. Urzeka sentymentalny reportaż o miejskich terenach nadrzecznych które niegdyś były tętniącymi życiem ośrodkami kulturalnymi, a dziś - o ile nie są dzikimi wysypiskami śmieci - w najlepszym przypadku zarastają zielskiem. Czytanie Sprigera zmienia patrzenie, uwrażliwia, człowiek staje się bardziej uważny w patrzeniu na świat, szukać tego co ładne, harmonijne, co ma jakiś sens, poukładanie -warto ją przeczytać. Wisienką na torcie jest świetny tekst Stasiuka Badziew z betonu.




sobota, 11 października 2014

Znajoma z lustra

Roma Ligocka

Okładka książki Znajoma z lustraZbiór dwudziestu kilku felietonów umieszczonych wcześniej w miesięczniku Pani. Wakacyjna lektura, przeczytałem w dwa dni, wcześniej przeczytała żona. Takie lekkie, "babskie" pisanie - raczej po wierzchu niż do głębi. Zdarzały się jednak momenty całkiem poważne - zwłaszcza wtedy, gdy autorka pisze o swoim dzieciństwie i o wojnie. Poza tym tematy jak na pogaduchach przy kawie w tonie ciepłym, przyjaznym - czyta się fajnie. O relacjach, miłości, przyjaźni, samotności, książkach, przemyśleniach. Wielka literatura to nie jest- ale widać w tych felietonach szczerość i otwartość, co jest bardzo cenne, do tego piękne ilustracje autorki.

sobota, 4 października 2014

Jak powieść

Daniel Pennac

Okładka książki Jak powieśćZbiór esejów o książkach i ich czytaniu. Pierwszą część powinni przeczytać rodzice. Autor między słowami daje proste i dobre wskazówki, jak wychować dziecko na czytelnika, jak nie zepsuć dziecka swoim chciejstwem i wreszcie: jak rozbudzać pasje i miłość do literatury (oczywiście warunkiem jest, że ma się taką ową w sobie). Drugą część koniecznie powinni przeczytać nauczyciele (poloniści!) i pedagodzy. Jest w niej co nieco o literaturze w szkole i o tym jak zrobić, żeby się młodzież nie wystraszyła czytania, wręcz przeciwnie - by je pokochała.Autor jest praktykiem -uczył francuskiego w liceach przez długie lata - w jego esejach znać pasję imiłość do czytania. Lekko, krótko, mądrze, z humorem..

"Człowiek buduje domy, ponieważ żyje, ale pisze książki, bo wie, że umrze. Mieszka w gromadzie, bo jest stworzeniem stadnym, czyta natomiast, bo zdaje sobie sprawę e swej samotności. Lektura dotrzymuje mu towarzystwa, nie zajmując miejsca nikogo innego, ale też niczyje inne towarzystwo nie mogłoby jej zastąpić. Nie zapewnia człowiekowi żadnego ostatecznego wytłumaczenia jego losu, jednak tka gęstą sieć wzajemnego porozumienia między życiem a nim. Ulotną i tajną sieć porozumienia, która wyraża paradoksalna radość życia, wydobywając jednocześnie tragiczną absurdalność istnienia." s.171

wtorek, 30 września 2014

Pochwała macochy

Mario Vargas Llosa

Okładka książki Pochwała macochyJoj! Czytanie było przednie. Cwaniak ten Llosa - gra sobie z czytelnikiem, przeciąga strunę - nawet dość mocno, ale na tyle by nie pękła. Historia Don Rigoberta , jego syna z pierwszego małżeństwa: Fonsita oraz pięknej dony Lukrecji - żony i dobrej macochy. Zbyt dobrej - jak się z czasem okazuje.  Opowieść ma wzburzać, szokować, grać na emocjach.  Świetnie zarysowane postacie dramatu, a już najlepiej młodzieniaszka Fonsito, zakochanego w swojej pięknej macosze. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć... ani to piękne ani brzydkie, raz smaczne, raz niesmaczne, nieprzyzwoite a niewinne, dziwne...  - ostatecznie jednak : podoba się.

sobota, 20 września 2014

Kocia kołyska

Kurt Vonnegut


Okładka książki Kocia kołyskaKolejne podejście do Vonneguta. I choć -przyznam szczerze -mam problem z rzeczami "kultowymi" (jak zachwyca, kiedy nie zachwyca?) - tą pozycję przeczytałem z zainteresowaniem. 127 krótkich rozdziałów opisujących perypetie młodego pisarza,który stara się napisać książę o tym, jak wynalazca bomby atomowej Felix Hoenikker spędził dzień ataku na Hiroszimę. Właściwie jest to science fiction zaangażowana politycznie (powieść opublikowano w 1963 roku). Wszystko jest dziwne, zaskakujące i czytelnik aż kręci głową wobec zwrotów akcji, nowych sytuacji, pojęć. Zwłaszcza wyspa San Lorenzo, na którą trafia pisarz w poszukiwaniu dzieci Hoenikkera, na której zastaje utopijne rządy i dziwną religię bokononizm z samozwańczym prorokiem na czele (ta religia robi wrażenie na czytelniku -zwłaszcza że autor wymyśla sporo pojeć właściwych tylko dla tej religii i zachowań wyznawców) . Wiele smaczków, ukrytych znaczeń, ironia, groteska i pacyfizm - warto, z uwagą - bo najciekawsze są fragmenty...

I przypomniałem sobie rozdział czternasty Księgi Bokonona, przeczytany w całości poprzedniego wieczora. Rozdział czternasty jest zatytułowany: Jaką nadzieję może żywić myślący człowiek co do przyszłości ludzkości, jeśli weźmie pod uwagę doświadczenia ostatniego miliona lat?
Na przeczytanie rozdziału czternastego nie trzeba zbyt wiele czasu. Składa się on z jednego tylko słowa i kropki. Oto ono:„Żadnej.”

środa, 17 września 2014

Pan Ibrahim i kwiaty Koranu

Éric-Emmanuel Schmitt

Okładka książki Pan Ibrahim i kwiaty KoranuProste i nieskomplikowane opowiadanko. W założeniu chyba miała to być baśń, przypowieść?? Rzecz o przyjaźni małego jedenastoletniego chłopca Momo i starego sklepikarza Ibrahima. Stara kalka: mistrz i uczeń. Nie wiem czy koniecznie trzeba było robić z tego książkę? Aż skrzy się tu od złotych myśli i "życiowych mądrości", które nie tyle wynikają z treści, co są tam niejako "wrzucone". Nastrój -jak to się mówi -słodkopierdzący... a mimo, że Shmitt w wywiadach odżegnuje się od porównań z Paulo Coelho, te nasuwają się same.

wtorek, 2 września 2014

Zapiski na pudełku od zapałek

Umberto Eco


Zbiorek felietonów autora pisany w mediolańskim L'Espresso w latach 80-tych i 90-tych XXw- uroczy. Słuchałem w samochodzie w wersji audio (świetna interpretacja Leszka Filipowicza) - niektórych po kilka razy. Dużo w tych felietonach bardzo specyficznego humoru , ironii, sarkazmu ale też mądrości. Przy niektórych uśmiałem się do łez. Autor stara się ukazać absurdy codziennego życia - korzystając z własnych doświadczeń. Na zawsze zapamiętam felieton o próbie przechowania wędzonego łososia w barku w ekskluzywnym hotelu gdzieś w Azji (który to barek jest każdego ranka standardowo uzupełniany przez obsługę) ,albo ten o ponownym wyrabianiu prawa jazdy, czy o tym jak nie korzystać z biblioteki(aby przypodobać się obsłudze). Błyskotki i perełki! -warto. 

niedziela, 31 sierpnia 2014

Wyspa na prerii

Okładka książki Wyspa na preriiKsiążka o kowbojach i o domku autora w Arizonie. Jak dla mnie - nudna jak flaki z olejem. Spodziewałem się czegoś bardziej zajmującego, zważając na wcześniejsze podróżnicze publikacje autora.Co prawda otoczenie egzotyczne : ranczo , kowbje , Arizona... i zdjęcia zjawiskowe. Ale cała reszta -pfff...- termit gryzie krzesło, cos skrzypi na dachu, czasem wieje, czasem praży...z rzadka pojawia się jakieś zwierze: ptak, kojot czy skunks...są też krzaki... trawy i kurz, i zardzewiała blacha. A autor siedzi na porczu (taka nazywa rodzaj ganku) w swoim domku (własnym!) z wyciągniętymi nogami i se to wszystko odnotowuje, a następnie robi z tego książkę. A i jeszcze jest trochę żartów z kowbojskiego baru, trochę o kowbojskich obyczajach i amerykańskim prawie,  i coś czego bardzo nie lubię u Cejrowskiego : ta jego prawicowa ideologia, którą próbuje wcisnąć między wierszami (WC wypada znacznie lepiej w wersji podróżniczej... w wersji publicystycznej nie trawię w żadnej postaci )

sobota, 23 sierpnia 2014

Piaskowa Góra

Joanna Bator

Okładka książki Piaskowa góraSłyszałem wcześniej o tej książce -  Wałbrzych i wałbrzyskie blokowisko - klimaty mi bliskie bo całe dzieciństwo spędziłem zupełnie niedaleko: w Nowej Rudzie. Prości i nieskomplikowani ludzie. Pokrzywdzone kobiety, gburowaci mężczyźni.Powikłane powojenne ludzkie losy . I miłośc w tle - zakazana - młodej, pięknej, nietuzinkowej dziewczyny i księdza katechety. Smutna, mroczna proza, świetnie napisana - ubarwiona potocznym językiem. Feminizm autorki bardzo czytelny.

środa, 20 sierpnia 2014

Szkice piórkiem

Andrzej Bobkowski


Arcydzieło - najlepsza książka jaką przeczytałem w ciągu ostatnich lat. Pamiętnik z czasów okupacji, które autor spędził we Francji, głównie w Paryżu. Czytałem powoli, na raty, z rozmysłem -odkładałem na parę tygodni, potem wracałem. Najlciekawsza jest moim zdaniem pierwsza część - zwłaszcza relacja z podróży rowerowej przez Francję z warszawiakiem Tadziem -znakomity ponadczasowy obraz Francuzów i Polaków przy okazji. Świetna proza - miał niezwykły dar pisania.  Wielkość tej książki - jak się wydaje - zasadza się na umiejętnym przechodzeniu od prostych opisów życia we Francji w latach czterdziestych   ubiegłego wieku - codziennych czynności, kłopotów, rozmów, scenek rodzajowych, do głębokich i mądrych refleksji na temat świata i człowieka. Przewidywania autora co do losów Polski i sytuacji w świecie były w olbrzymiej części prorocze... i jeszcze ta cała mnogość trafnych spostrzeżeń, które nic a nic nie tracą ze swojej aktualności.. 

"To, co doprowadza mnie do szału, to mówienie o Rosji, jakby to był zupełnie normalny kraj, partner Anglii, Ameryki itd. Naprawdę ciemnota, naprawdę zupełne średniowiecze. Jest to taki sam totalizm jak każdy inny, ale nie wolno o tym mówić. Odwracając sławne powiedzenie Urlicha von Huttena ma się ochotę ciągle mówić: "Umysły zasnęły, tak źle jest żyć". I totalizm sowiecki jest w sumie straszniejszy od hitlerowskiego, bo przeżera także duszę, wgryza się głębiej, atakuje całego człowieka. Ale nikt nie chce WIDZIEĆ."  s. 528

środa, 30 lipca 2014

Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak

Jacek Hugo-Bader


Trochę się ta książka różniła od wszystkich poprzednich tego autora - po pierwsze to nie jest zbiór reportaży, po drugie -znać, że autorowi śpieszyło się z pisaniem . Hugo-Bader wprosił się na wyprawę w Himalaje , której celem było odnalezienie ciał zaginionych zdobywców Broad Peaku - Macieja Berbeki i Tomka Kowalskiego (wyprawę zorganizował brat tego pierwszego: Jacek, góral o charakterze dosyć trudnym - o czym na kartach książki mozna się niejednokrotnie przekonać). I oczywiście od początku był "inny": nie do końca akceptowany przez grupę, na swój sposób pokrzywdzony -stał z boku -w sumie na własne życzenie. Czytając trochę mu współczułem, ale z drugiej strony: "czego się nie robi"... Bardzo ciekawe spojrzenie z boku na środowisko himalaistów . Czytelnik rozkminia razem z autorem trudne dylematy, podąża za stawianymi pytaniami, dziwi się, kręci głową a czasem zachwyca się, podziwia, sprzeciwia - grają emocje, bo tych w książce pełno i różnorakich . Jedna z ciekawszych pozycji jakie przeczytałem w kategorii "literatura górska".

poniedziałek, 21 lipca 2014

Poszerzenie pola walki

Michel Houellebecq



Znowu Houellebecq mi się napatoczył w bibliotece, to wziąłem i przeczytałem. Bohater jak zwykle totalnie zagubiony w świecie, żyjący wśród totalnie zagubionych ludzi, pracowników wielkiej korporacji. Wszystko jest miałkie, puste i bez sensu. Nudne życie samotnego informatyka i jego znajomych z korporacji. Po co on to pisze? - zastanawiałem się czytając kolejne krótkie rozdzialiki o banalnych sytuacjach. Dopiero po zamknięciu książki człowiek popada w jakąś głębszą refleksję i ogarniając całość udaje się na poszukiwanie sensu i celu. Jeśli to był świadomy zamiar autora - na mnie zadziałało.

środa, 16 lipca 2014

Papusza

Angelika Kuźniak

To jest książka, którą czyta się z przejęciem. Od pierwszego do ostatniego akapitu. Smutna historia życia cygańskiej poetki świetnie opisana przez panią Angelikę. Znakomita reporterska robota. Jest w tej książce opis świata, którego już nie ma: cygańskich taborów, tamtego życia i wędrowania,życia w drodze, w lesie, na polanach przy ogniskach... I jest tęsknota, za tymi nielicznymi chwilami szczęścia, za lasem, przyrodą ,muzyką która wciąż się przebija w poezji Papuszy. I samotność poetki, i odrzucenie przez swoich, i cierpienie, i smutek, co do którego powodów jest zbyt wiele, by zmieścić je w siedmiu zdaniach. 

piątek, 27 czerwca 2014

Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL

Filip Springer


W życiu nie przypuszczałem, że teksty o PRL-owskich budowlach mogą być takie zajmujące! Przeczytałem te reportaże jednym tchem. Springer uchodzi za autora, który potrafi stworzyć coś z niczego. Chciałem się o tym przekonać i przekonałem się. Przy czym "niczego" w odniesieniu do architektury, o której pisze jest nieadekwatne.To były w większości zupełnie przyzwoite realizacje tworzone przez architektów - wizjonerów, wspomnieć tu trzeba małżeństwo Hansenów i Halinę Skibniewską (Sady Żoliborskie). Robili co mogli w czasach , w których przyszło im żyć. A gdyby im ktoś pozwolił rozwinąć skrzydła, nie mielibyśmy może setek tych szarych i jednakowych blokowisk (mieszkam na jednym z nich) -szkoda...

środa, 11 czerwca 2014

Myszy i ludzie

John Steinbeck


Odrobina klasyki nigdy nikomu nie zaszkodziła. Piękna i smutna opowieść o męskiej przyjaźni z czasów wielkiego kryzysu w Ameryce. Georg i Lennie wędrują w poszukiwaniu zarobku, pracują na farmach i marzą o lepszym życiu. Łączy ich przyjaźń ale też relacja człowieka zdrowego z upośledzonym. Lennie, wielki , silny, kochający małe zwierzątka ,z lekkim upośledzeniem umysłowym i prostym postrzeganiem świata oraz odpowiedzialny, mocno stojący na nogach George. Jest w powieści wiele smaczków, które nazwałbym poetycko-filozoficznie-baśniowymi. Steinbeck niezwykle potrafi też oddać oddać klimat miejsca, działając bardzo sugestywnie na wyobraźnię czytelnika. Czy ta się to z zachwytem i co rusz trzeba na chwilę przerwać, wpadając w zadumę....

piątek, 6 czerwca 2014

Eli, Eli

Wojciech Tochman


Książka wstrząsająca. W pewnym momencie człowiek zacząłem mieć takie poczucie wstydu, czując się niejako jak bohaterowie jednego z reportaży - fotografowie biedy, przyjeżdżający na Filipiny z czystej ludzkiej ciekawości, uczestnicząc w wycieczkach do dzielnic biedy, fotografując tą swoistą egzotykę, potem publikując swoje ciekawostki na blogach, fejsbukach i innych takich. Bo właściwie po co sięgnąłem po tą książkę, jak nie z czystej ludzkiej ciekawości? A z drugiej strony - zastanawiałem się -po co pojechał Tochman z Wełnickim (fotograf) do tych filipińskich slumsów, jak nie zrobić dokładnie to samo, co te hordy zachodnich turystów? -wynalazł sobie kobietę z purchlami i ją prezentuje światu... patrzcie : dziwoląg! te dzieci mieszkające na cmentarzach, ten świat młodocianych prostytutek, czy te reportaże nie korespondują z niesławnym "ludzkim zoo" krytykowanym przez Tochmana?  Niemal wszystko jest smutne, mroczne, beznadziejne i szczerze mówiąc wzbudzało moją irytację -bo co zrobisz wobec tego ogromu biedy, okrucieństwa,  zła, choroby? nic nie zrobisz... możesz sobie poczytać i pooglądać... I dopiero na końcu, na ostatniej stronie jakieś dobre wieści: dzięki tej reporterskiej wyprawie Josephine (kobieta z purchlami) ma nowy, solidny dach nad głową, dwoje małych wychudzonych dzieci dostało niewielki domek, opiekę lekarską i ma opłacone półroczne wyżywienie -uff! znaczy, że było warto.


sobota, 31 maja 2014

Przygoda fryzjera damskiego

Eduardo Mendoza

Okładka książki Przygoda fryzjera damskiego
Książkę wypożyczyłem przypadkiem - ot nawinęła się pod rękę, a Mendozy jeszcze nie czytałem. Śmieszna. Wszystko jest w niej "jajem"  - od głównego bohatera (lumpa,który postanowił zerwać z dawnym życiem i został fryzjerem damskim), przez postaci, środowisko (politycy, biznesmeni, establishment), po sytuacje jakie się w tym niby-kryminale wydarzają. Przyznam, że potrzebowałem dobrych kilkudziesięciu stron, aby wejść w konwencję i poczuć "ten" klimat. Ale dalej już było wesoło i zabawnie. Taka powieść łotrzykowska napisana w XX wieku, która jest też parodią kryminału . Pierwsze spotkanie z Mendozą i  na pewno nie ostatnie.

środa, 21 maja 2014

Dowody na istnienie

Hanna Krall


Okładka książki Dowody na istnieniePiękny i straszny zarazem zbiór reportaży o ocalonych z Zagłady dzieciach żydowskich. Takich , które przekazane były komuś w ostatniej chwili, zostawione gdzieś z nadzieją, że ktoś je znajdzie... potem chowane po szafach... albo u zakonnic... albo wychowane tak, że nikt niczego nie wiedział , po latach szukające swoich korzeni. Jeżeli chodzi o treść są to historie przejmujące i poruszające do głębi. Emocje grają w różnorakich tonacjach. Nie śpi się po nocach , gdy się czyta i przeżywa to wszystko. Jeżeli chodzi o formę - reporterskie perełki. Jedne z najlepszych reportaży, jakie czytałem.

niedziela, 18 maja 2014

Ukryta siła

Rich Roll

To nie jest jakaś wielka literatura. Ot spisana historia życia. O tym jak człowiek, który był alkoholikiem stał się jednym z największych triathlonistów i ultramaratończyków na świecie. I o tym jak wraz z przyjacielem dokonał rzeczy niebywałej pokonując pięć dystansów ironman (3,86 km pływania, 180,2 km jazdy na rowerze i 42,195 km biegu)  w ciągu tygodnia na pięciu kolejnych wyspach hawajskich. Rzecz o sile woli, motywacji, walce ze swoimi słabościami -można ją zaliczyć do literatury motywacyjnej. W tle dużo informacji o diecie wegańskiej, której zwolennikiem i promotorem jest autor. Myślę , że książkę doceni każdy , kto w jakikolwiek sposób zmaga się z sobą, kto potrzebuje "kopa", motywacji i dobrej historii jako przykładu.

czwartek, 1 maja 2014

Melancholia. O tych co nigdy nie odnajdą straty

Marek Bieńczyk

Ten esej o melancholii należy czytać powoli i  rozmysłem, żeby nadążyć za Bieńczykiem - paradoksalnie: powoli, żeby nadążyć. I raczej nie w dni słoneczne, bardziej gdy deszcz i chmury albo chociaż mżawka lub mgły, chyba lepiej jesienią lub wiosną -żeby wejść w klimat. Dokładne i dogłębne studium tematu - z pięknymi odniesieniami do literatury.Gdzieś w tle widać własne doświadczenia autora - mimo, że nie pisze o tym wprost, widać, że zna się na rzeczy. Na kartach tej niewielkiej książeczki spotkamy Baudelaire'a, Ciorana, Krasińskiego, Słowackiego, Freuda ale też i Ojców Kościoła i mistyków, i Alanis Morissette - wszyscy to mieli... co? ano właśnie to autor chce pokazać prowadząc czytelnika niejako za rączkę przez świat melancholii, pokazując autorów, dzieła, problem (problem?) i coraz bardziej rozwijając temat - odpowiadając na pytanie Juliusza Słowackiego: "Melancholio, nimfo, skądżeś ty rodem". Czym jest owo "nic, które boli", czym się przejawia i z czego wynika? Nie ma tu prostych twierdzeń, jasnych definicji -to raczej puzzle, które czytelnik sobie układa przechodząc przez kolejne rozdziały. I nawet gdy niektóre wydają się trudne, zawiłe i skomplikowane są na swój sposób urokliwe i pociągające (czyż nie taka jest właśnie melancholia?)- warto przez nie przejść, by dotrzeć do tego ostatniego, który jak się wydaje łączy dwie rzeczy bardzo bliskie i znane autorowi: melancholię i wino.

"(...)
Myślę o tej Murzynce chorej na gruźlicę,
Drepcącej w błocie, szukającej dumnym okiem
Kokosów, co zostały w przepysznej Afryce
Za niezmierzonym murem mgły i dymów mrokiem.
O tych wszystkich, co łzami własnymi się poją
O tych, co nigdy nie odnajdą straty,
I jak dobrą wilczycę ssają boleść swoją,
I o wątłych sierotach uschniętych jak kwiaty.
Także w lesie, gdzie duch mój błąka się wygnany,
Stare Wspomnienie dmie w róg, budząc dreszcze!
Myślę o marynarzach śród wysp zapomnianych,
O jeńcach, zwyciężonych!... i o innych jeszcze."
Charles Baudelaire, Łabędź, fragm. (przekł. M.Jastrun)

niedziela, 20 kwietnia 2014

Teoria Trutnia i inne

Agnieszka Drotkiewicz, Anna Dziewit-Meller

Okładka książki Teoria trutnia i inneTrzynaście rozmów kobiet z mężczyznami. Bardzo różne te rozmowy - bo i ludzie różni. Ale miałem wrażenie, że był pewien klucz i panie próbowały wciągać swoich rozmówców na jedne tory. Feminizm, patriarchat, wzorce kulturowe - zamierzeniem było "podważyć kulturowy pancerz" jak czytamy na okładce i wydobyć szczere zwierzenia. No niech będzie, chociaż połowie rozmówców nic nie trzeba było podważać, bo poglądy mieli "słuszne". Dobrze się czytało to co mówił Stefan Chwin, Stefan Meller,Michel Houellebecq. Młody Sławomir Sierakowski jakoś tak bardzo topornie - frazesy ideologiczne i nic poza tym. Natomiast Jakub Żulczyk - jakoś żałośnie (dziwki, burdele i pornografia!), pomimo "och i ach" rozmawiających koleżanek-feministek - i zachodzę w głowę, dlaczego taka reakcja? 

piątek, 11 kwietnia 2014

Jeszcze rok

Sana Krasikov


Jakby to powiedzieć... smutne reportaże bez fajerwerków. Autorka urodziła się na Ukrainie, wychowała w Gruzji a mieszka w Stanach Zjednoczonych - przedstawia się jako "prozaiczka" - niech jej będzie.... Opisuje życie wschodnich emigrantów. Problemy, smutki, trudne relacje, brak pieniędzy i praca za grosze. Dominujący mężczyźni i uległe kobiety. Machlojki, szwindle i wykorzystywanie, smutek i odrobina tęsknoty, i melancholii. Trudne.

poniedziałek, 31 marca 2014

Wysoki zamek

Stanisław Lem


Wspomnienia autora z okresu dzieciństwa we Lwowie. Sięgnąłem po tę książkę spisując na moim podstawowym blogu wspomnienia dziadka, który w latach przedwojennych również żył we Lwowie . U Lema jednak inaczej niż u dziadka - mało miejsc, ludzi, osadzenia w historii, sytuacji, dużo przedmiotów, klimatów , zapachów, książek i fascynacji - historia z innej strony. Niewiele jest o samym Lwowie, natomiast o biurku ojca i przedmiotach na nim leżących przeczytamy dobrych parę stron - mają te opisy swój urok i specyficzny klimacik. Wyjątkiem są wspomnienia ze szkoły, gdzie autor dość dokładnie opisuje swoich nietuzinkowych profesorów. Jest też w książce nieco sytuacji rodzinnych, zwłaszcza z ojcem w tle.  Widać pierwsze zainteresowania autora - dziwy przyrody, tajemnice Wszechświata, literatura popularnonaukowa - to owocowało w późniejszej twórczości. 

poniedziałek, 17 marca 2014

Traktat o łuskaniu fasoli

Wiesław Myśliwski


Musiało minąć trochę czasu, zanim poczułem smak tej lektury. Ale gdy poczułem, to rozsmakować się nie mogłem. Taka gawęda - monolog. Ciekawa forma - opowiadanie życia tajemniczemu przybyszowi, przy łuskaniu fasoli. W tym opowiadaniu - poza faktami - przemyślenia, refleksje filozoficzne - o ludziach, życiu, o świecie. Smaczki, rodzynki, poezja, spostreżenia... Trzeba się skupić, by wszystko wychwycić, a i tak ma człowiek wrażenie, że wiele przegapił - czytać starannie, bez pospiechu. 

niedziela, 23 lutego 2014

Tak jest dobrze

Szczepan Twardoch

Okładka książki Tak jest dobrzeJest w prozie Twardocha mrok i niepokój. Jeśli, jak piszą recenzenci te opowiadania "koncentrują się na człowieku", to widziany jest ten człowiek przez jakieś ciemne okulary. Czyta się to ze zmarszczonym czołem, bo nie ma tam ani happy endów ani jakichś pozytywnych wymiarów. Jest człowiek - mroczny i uwikany: w świat, w relacje, w samego siebie. Ale opowiadania bardzo ciekawe -język giętki, pomysły nietuzinkowe, zaskakujące zwroty akcji i niesamowite zakończenia. Czy warto? warto - bo Twardoch bardzo dobrym pisarzem jest (młodego pokolenia). Niemniej poszukam teraz mniej mrocznych dla równowagi.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Podróże z filozofią w tle

Michał Heller

Okładka książki Podróże z filozofią w tle
Przyznam: czego innego się spodziewałem. I nieco się zawiodłem. Owszem: są tu podróże, opisane jednak bardzo powierzchownie: samolot, hotel, miasto, spotkanie. Jest i filozofia ale jakby oddzielona od podróży: tematy spotkań naukowych, nieco luźnych przemyśleń, parę nazwisk. Ciekawostką jest opis sporu filozoficznego z Tishnerem. Jednak to wszystko jakoś luźne i nie bardzo połączone (znaczy: filozofia z podróżami).Widać mądrość, erudycję... ale pasji już nie bardzo (co nie znaczy, że jej nie ma, ale jest czemuś schowana).

środa, 29 stycznia 2014

Między wariatami

Marcin Meller

Mniejsza o te wszystkie reporterskie wojenne przygody w czeczeńskich okopach, na posterunkach Górskiego Karabachu czy w afrykańskich lasach, te wojny, fronty, ziemie niczyje i "opowieści terenowo-przygodowe" - jak stoi w podtytule. Mniejsza o błyskotliwe felietony (te polityczne z drugiej części książki: kwestia gustu... reporterskie są moim zdaniem lepsze i ciekawsze), ciekawe wspominki, o jedyne w swoim rodzaju poczucie humoru, o "takie sytuacje" i tysiące smaczków i anegdot.... Tekst "Kąpiąc Gucia" (zamieszczony również w  Newsweeku nr 19 z 2012 roku) uznaję za jeden z najpiękniejszych tekstów ojcowskich jakie czytałem w ostatniej pięciolatce. A trzeba powiedzieć, że na tematy ojcowskie zwracam uwagę - jako ojciec czterech synów i córki. Dla tego jednego felietonu warto kupić tę książkę. Wszystkie pozostałe też warto przeczytać. Bardzo lubię Mellera - zresztą on jest z tych, których nie sposób nie lubić.

niedziela, 26 stycznia 2014

Oczy czarne, oczy niebieskie

Maria Wiernikowska

Do narracji trzeba się przyzwyczaić, a gdy już to nastąpi czyta się - jak to mówią - "z czerwonymi uszami". To tak jakbyśmy przyglądali się gonitwie myśli autorki, która zostawiając wszystko rusza na szlak Camino de Santiago zaskakując cały świat i chyba samą siebie również. I - jak to na szklaku - autorka niejako rozlicza się z życiem, a jest się z czym rozliczać, bowiem pani Maria , jako reporterka wojenna przeżyła i widziała dużo -za dużo. Opisy pielgrzymiego wędrowania przeplatają się ze wspomnieniami z wypraw reporterskich, wydarzeń z życia, zawiedzionych miłości... widać -że tak powiem - ślady w psychice (rany?), znać tez potrzeby autorki, pragnienia - miłości, bliskości, mężczyzny, domu... chyba stabilizacji?  - bardzo się otwiera, nie wiem czy nie za bardzo. Dziwny człowiek - ta pani Maria - ciekawy i nietuzinkowy ... i wpisy dziwne - trochę nerwowe - to nie jest spokojna relacja z pielgrzymiego wędrowania... mnóstwo emocji... poza tym: iść do Santiago i nawet nie wejść do katedry? Nie wierzę, że to wszystko było było po nic i bez sensu (jak można wnioskować z wpisów pod koniec książki) - mam nadzieję, że Droga to jakiś nowy początek dla autorki, która - w myśl zalecenia Tłuściutkiego Benedyktyna spotkanego na Drodze - przypominała sobie "kim była, a kim już nie jest".Bardzo ciekawe zdjęcia robione zabawkowym aparatem.

sobota, 18 stycznia 2014

Gulasz z turula

Krzysztof Varga


Gulasz z turula - Krzysztof VargaCoś innego. Książka o Węgrzech widzianych z pewnej perspektywy przez pana Krzysztofa - pół Polaka, pół Węgra. Dużo się dowiedziałem o węgierskich obyczajach, kulinariach, stylu życia, sposobie myślenia. O swoistym węgierskim napuszeniu i manii wielkości. O prawicy i lewicy, nacjonalizmach i skażeniu komunizmem, o celebrowaniu klęsk, pomnikach i symbolach. I jakoś wszystko wydało mi się znajome. Coś jest na rzeczy w tym słynnym przysłowiu o dwóch bratankach.  

wtorek, 7 stycznia 2014

Nie ma ekspresów przy żółtych drogach

Andrzej Stasiuk

Nie ma ekspresów przy żółtych drogach - Andrzej Stasiuk
Żałuję że tak szybko poszło. Taką książkę trzeba smakować raczej powoli. Bo to jest niby proza, a jednak raczej poezja... I jak poezję powinno się ją czytać. Wrócę jeszcze do tych opowieści z drogi, które pozwalają się wznieść i odlecieć do odległych krain, prostych pejzaży, ludzi, którzy się pojawiają, zwierząt, drzew, piękna, brzydoty -świata po prostu. Pejzaże słowem malowane - do tego garść spojrzeń, przemyśleń, refleksji -pisanych jakby od niechcenia,a ciarki po plecach przechodzą, gdy się czyta. Świetny ten Stasiuk.


piątek, 3 stycznia 2014

Fotoplastikon

Jacek Dehnel


Fotoplastikon - Jacek DehnelPomysł prosty: wziąć sto starych, anonimowych fotografii, przyjrzeć się im dogłębnie i na swój sposób zinterpretować. Różnie te interpretacje Dehnelowi wyszły. Jedne ciekawe, zaskakujące i błyskotliwe, przy drugich przynudzał. Sczerze: bardziej przynudzał niż błyszczał i trochę się zawiodłem. Bo po niedawnej lekturze Lali ostrzyłem sobie ząbki na coś równie dobrego. Rzecz nieco podobną popełnił już Wojciech Nowicki - on jednak o każdej fotografii napisał esej - u Dehnela forma wypowiedzi jest bardziej zwięzła- jedna strona, parę zdań i język taki "barokowo -kwiecisty". Co jeszcze? - jak się wydaje - daleko Dehnelowi do głębi spojrzenia Nowickiego.