piątek, 27 listopada 2015

Zakazane wrota

Tiziano Terzani

Niezwykły reportaż z czteroletniego pobytu autora w Chinach. Obraz upadających starych Chin i tworzenia się nowego kraju. Pokazuje zwykłe życie w policyjnym państwie, które niewielu miało okazje zobaczyć. Opisuje też świat , który odchodzi bezpowrotnie: ginące tradycje, praktyki, budynki , świątynie. Wzruszający jest rozdział o hodowcach świerszczy. Pokazuje spustoszenie jakiego dokonała chińska rewolucja kulturalna w życiu Chińczyków i w ich głowach - oto wszystko to, co było dobre, piękne, wartościowe stało się zakazane i złe, a w miejsce starego weszło nowe... kiedy nadeszła refleksja, było już za późno . Książka bardzo smutna (kończy się wydaleniem autora, który jako korespondent poruszał niewygodne tematy). 

czwartek, 26 listopada 2015

Berlin-Moskwa. Podróż na piechotę

Wolfgang Büscher

Okładka książki Berlin-Moskwa. Podróż na piechotęReportaż drogi. Prosta sprawa: idzie się i chłonie, oserwuje, rozmawia się, spotyka, potem się to wszystko zapisuje. Büscher -jak widac ma taki pomysł na twórczość (w Polsce wydano książki o podróży autora przez Amerykę i przez Niemcy). Ta droga jest specyficzna: oto Niemiec idzie z berlina na Moskwę. Są w książce ślady rozliczeń z przeszłością własnego narodu. I jest ciekawość i ta optyka człowieka, który sam będąc z zachodu patrzy na wschodnie podejście do życia i wszystkiemu się dziwi. Jest też kilka bardzo ciekawych historii ludzi, których autor spotkał podczas podróży. Opowieść raczej się snuje, jak leniwa rzeka - wiele w niej obrazów, opisów, szczegółów (krajobrazy, knajpy, pokoje hotelowe, knajpy) - ciekawy wątek Polski, ze szczególnym uwzględnieniem historii pewnej hrabiny . 

niedziela, 22 listopada 2015

Wielki przypływ

Jarosław Mikołajewski

Okładka książki Wielki przypływMikołajewski - dziennikarz, poeta, romanista - spędza czas na niewielkiej włoskiej wyspie Lampedusie, słynącej z najpiękniejszych na świecie plaż i z uchodźców, którzy dopływają tutaj z Afryki. Odbywa rozmowy z wszystkimi najważniejszymi osobami mieszkającymi na wyspie - panią burmistrz, księdzem, lekarzem, historykiem, artystą. Na kanwie tych rozmów z właściwą sobie wrażliwością maluje obraz wyspy - jej historię i teraźniejszość, radości i kłopoty. Najważniejsza - jak dla mnie - część książki, to rozmowa z lekarzem, który od lat otacza opieką uchodźców przypływających na Lampedusę. Rozmowa wstrząsająca, w której nie ma mowy o szarej bezosobowej masie (jak w mediach mainstreamowych) , ale poznajemy konkretne tragiczne historie. Na koniec parę wierszy autora powstałych podczas pobytu na wyspie.

niedziela, 15 listopada 2015

Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu.

Jacek Dehnel

Lubię pisanie Dehnela: barwne, kwieciste, trochę barokowe,z mnóstwem szczegółów, dygresji, z nieco staroświeckim umiłowaniem elegancji, które widać w życiu i w twórczości autora. Z przyjemnością sięgnąłem po ten zbiór felietonów, w których książka jest motywem przewodnim. Felietony bardzo różne i nierówne - jedne: perełki, zachwycają w treści i w formie, inne: nudnawe i przegadane. Tych pierwszych znacznie więcej. Całość warta przeczytania: widać ten błysk, energię, młodość ale też erudycję i oczytanie, wreszcie solidne literackie rzemiosło. Dodajmy do tego specyficzny humor i mamy dzieło bardzo smakowite. Dla miłośników książek - lektura obowiązkowa. :)

środa, 11 listopada 2015

Beksińscy - portret podwójny

Magdalena Grzebałkowska


Znakomita reporterska robota. Wyobrażam sobie ile czasu pani Magda Grzebałkowska poświęciła, by zebrać ten ogrom informacji o ojcu-malarzu i synu-dziennikarzu muzycznym. Zebrała to wszystko w całość i stworzyła dzieło biograficzne, które czyta się niczym powieść sensacyjną - przewodnik po dziwnym i mrocznym świecie (dla mnie świat Beksińskich był jeden - nie , jak piszą niektórzy dwa :ojca i syna). Książka tyle piękna co wstrząsająca i dramatyczna - pod wieloma względami. Dla mnie: przede wszystkim pod względem relacji rodzinnych - bo same życiowe dziwactwa obu panów można traktować jako swoistą egzotykę - przy czym jedno wynika z drugiego. Na koniec nawet polubiłem pana Zdzisława, niejako "oswoiłem go" w swojej głowie. Tomaszowi bardzo współczułem, jako - było nie było - pedagog z wykształcenia.

z okładki:
"Zdzisław Beksiński nigdy nie uderzy swojego syna. Zdzisław Beksiński nigdy nie przytuli swojego syna."