środa, 13 listopada 2013

Lala

Jacek Dehnel

Lala - Jacek Dehnel
Na pana Jacka zwróciłem uwagę już jakiś czas temu czytając jego felietony w Polityce. Wow! - jaki język!, jaki styl! jaka erudycja! - bez wahania sięgnąłem więc po powieść Lala, na której Dehnel niegdyś wypłynął. Pomysł na książkę był- jak się wydaje - prosty:  z pozycji wnuka spisać babcine opowieści, ująć w ramy, dodać odrobinę swojego komentarza i gotowe. Nie wiem, czy w każdym przypadku zadziała - ale w Lali sprawdziło się genialnie - optyka wnuka , który słucha , dopytuje , potem dopisuje swój komentarz i układa w całość opowieść życia jest moim zdaniem strzałem w dziesiątkę. Jest tytułowa Lala - czyli Helena Bieniecka postacią tak barwną, nietuzinkową i zwariowaną, jednocześnie oczytaną, błyskotliwą i obdarzoną specyficznym, mocnym "charakterkiem", mającą olbrzymie poczucie humoru i dystans do siebie, obytą w świecie artystycznym, że grzechem by było nie spisać historii jej życia (zwłaszcza, jeśli jest się pisarzem).  Sam uwielbiałem słuchać babcinych opowieści, rodzinnych anegdot, opowieści o ważnych momentach w życiu, lub też mało ważnych a wyrazistych - książka mnie więc "wsiorbała" i dawno nie czytałem z taką pasją - czytając byłem"zasłuchany" , zwłaszcza, że losy Lali były niezwykłe. Widać wyraźnie że ta powieść jest swoistym wyrazem miłości wnuka do  swojej babci , tą miłość widać wyraźnie w ostatniej części, w której autor opisuje opiekę nad babcią w ostatnim okresie jej życia. 


Wyjątkowo dodam ósme zdanie, żeby zanadto nie rozbudowywać poprzednich- ale krótkie - tak na koniec: powieść mnie zachwyciła...aż trudno uwierzyć, że autor napisał ją mając nieco ponad dwadzieścia lat (sic!)

2 komentarze:

  1. A ja tej powieści słuchałam - czytał autor. I że też się nią zachwyciłam napiszę, a że potem już mniej i w końcu nie, napomknę tylko. Miłość widać wyraźnie, piszesz, i tak jest. A jednak mam wrażenie, że i chłód z Lali bije przedziwny, nawet jeśli nie na babcię wionący, a - bo ja wiem - świat cały?. Może wiek autora tu winien, nie mam pojęcia. Oprócz tego, że na pewno winne moje uszy (również duszy). Ojej, napisałam już 77 zdań? No to jeszcze jedno: warto przeczytać, jeszcze jak. A odsłuchać zwłaszcza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do babci to ja tam chłodu raczej nie czułem, a jeżeli już to z początku trochę (może ze względu na zamierzchłość opisywanych czasów?), a potem było coraz cieplej, by na końcu zrobiło się gorąco. Co do świata- to nie zwróciłem uwagi? ale być może...

      a w komentarzach to można i 100 zdań... w notkach się trzeba pilnować, bo przecież by było wbrew idei :)

      Usuń