wtorek, 28 lipca 2020

Sąd w Canudos

Sándor Márai

Nie wiem dlaczego ale bardzo mi się ta książka kojarzyła z Czekając na barbarzyńców Coetzee... może przez swoisty mrok, niepokój w tle lub też sprzeciw wobec wojny? Powieść - uznawana przez wielu z jedną z najlepszych w dorobku autora - opowiada o ostatnim dniu wojny domowej i stłumienia rebelii w anarchistycznym, założonym przez biedaków na brazylijskich bagnach i pustkowiach mieście Canudos - samo założenie tego miasta brazylijski rząd uznał za zagrożenie. Rzecz dzieje się pod koniec XIX wieku. Większość książki zajmuje jedna rozmowa: między marszałkiem  Bittencourtem - dowódcą elkspedycji przeciw miastu a schwytaną kobietą - mieszkanką miasta. Rozmowa jest przejmujaca - dla mnie jest to swoista manifestacja wolności i godności człowieka . A scena kąpieli upodlonej i zniewolonej kobiety - w obecności swoich ciemiężycieli, którzy z konieczności muszą najpierw tę kąpiel przygotować a następnie w pewien sposób w niej uczestniczyć - z odwróconym wzrokiem - to literacki majstersztyk i obraz głęboko zapadający w pamięć.


niedziela, 26 lipca 2020

Misjonarska miłość. Matka Teresa w teorii i w praktyce

Christopher Hitchens


 Chodzi za mną ostatnio pewne zdanie, które potwierdza się w różnych sytuacjach, brzmi ono: "nic nie jest takim, jakim się wydaje" i brzmi lekko z buddyjska, można je odnosić do sytuacji, osób czy poglądów w bardzo różnych kontekstach (zamiast "nic" w przypadku osób wstawiamy "nikt"). W przypadku Matki Teresy bardzo się sprawdza . Po książke Hitchensa sięgnąłem, ponieważ zamierzam przeczytać wszystko, co napisał - mam kilku takich autorów na liście. Kontrowersyjna rzecz o Matce Teresie nie zaskoczyła mnie , ponieważ śledziłem toczące się swego czasu dyskusje nad książką. Mało tego - dobrze znając różne nurty katolickiej myśli byłem w stanie zrozumieć pewne wynikania - ot choćby to dlaczego osoba obdarzona olbrzymim duchowym autorytetem i dysponująca ogromnymi środkami otrzymanymi w ramach darowizn nie przekazuje ich  na przykład na zatrudnienie lekarzy czy rozwój medycyny paliatywnej w ośrodkach prowadzonych przez własny zakon, a umierającym daje proste środki przeciwbólowe i każe się łączyć z cierpiącym Chrystusem. Rozumiem także obraz sióstr wyrzucających przez okna przejętego ośrodka wygodne materace - teraz bowiem podopieczni będą żyć skromniej - w imię idei ubóstwa, w imię religijnych przekonań opiekunek. Rozumiem też celebryctwo w imię szerzenia chrześcijaństwa - nawet nie idei opieki nad ubogimi, ale przede wszystkim  sprzeciwu wobec aborcji i antykoncepcji, rozumiem też to, że koniec końców Matka Teresa ogłoszona zostaje w KK świętą  - wzorem do naśladowania. To, że rozumiem nie znaczy , że się zgadzam - nie zgadzam się w całej rozciągłości -całe moje wnętrze krzyczy: "NIE TAK!!!", a Matka Teresa dołącza do mojej kolekcji osób - w swoim czasie bardzo przeze mnie szanowanych i podziwianych - które z różnych przyczyn nie były takimi, jakimi wydawały się być - u niej przyczyną wierzę, że nie było wyrachowanie ani hipokryzja, ale religijna naiwność i specyficznie (opacznie!)  pojmowany radykalizm...

sobota, 18 lipca 2020

W poszukiwaniu straconego czasu - cz.I - W stronę Swanna

Marcel Proust


Postanowiłem przeczytać wiekopomne dzieło Prousta. Wielu próbowało, ale polegli w walce, ja się uparłem. Podszedłem do tematu tyleż metodycznie, co na luzie - ot czytam sobie po parę stron: trzy do pięciu dziennie... zejdzie mi więc pewnie parę lat, niemniej pierwszy tom mam już za sobą. Uważam, że u Prousta nie trzeba konsekwentnie podążać za fabułą - to nie jest zwykłe czytanie - bo przecież ten spisany strumień świadomości nie jest zwykłą książką z jakąś klasyczną fabułą. Czytam dla przyjemności obcowania z językiem - zwłaszcza, że tłumaczył Boy, czytam też dla przemyśleń i refleksji, świadomie i dobrowolnie pozwalam myślom uciekać i odlatywać . W stronę Swanna to wspomnienia z dzieciństwa, obrazy, refleksje, sytuacje, obserwacje. I świat, którego już nie ma -te wszystkie ciotki i wujowie, gorące młodzieńcze i dziecięce miłości do Odetty i Gilberty. 

środa, 15 lipca 2020

Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła

Stanisław Obirek w rozmowie z Arturem Nowakiem


Jak dla mnie - lektura pasjonująca. Może dlatego, że moja droga duchowa, również intelektualna koresponduje z drogą autora - co prawda -gdzie mi do Obirka, jego wiedzy i intelektu! Mamy jednak podobne momenty zwrotne : też wyniosłem z domu katolickie wychowanie, byłem ministrantem, przeżyłem młodzieńczą fascynację katolicką duchowością - nawet studiowałem teologię na KUL, zanim przeniosłem się na polonistykę, potem jako dojrzały katolik pozostawałem w kręgu tzw. Kościoła otwartego (środowisko Tygodnika Powszechnego, Znaku , Więzi) - tam własnie poznałem autora tudzież innych ciekawych jezuitów - zwłaszcza Stanisława Musiała - ich myśl wywierała jakiś wpływ na mój światopogląd, choć bycie "katolikiem otwartym" nigdy nie było łatwe, bo katolicyzm mimo SOboru Watykańskiego II i prób reformowania wciąż pozostaje zamknięty- zakończmy to trzecie zdanie, bo to w końcu nie o mnie, tylko o Obirku notka. On również angażując się mocno w nurty intelektualne w Kościele - z wiarą , że w tej instytucji możliwa jest jakaś reforma, pełni w tej instytucji również wazne funkcje i po okresie bycia czarną owcą -rówież w oparciu o posadaną wiedzę przyszła dojrzała refleksja: "gdzie ja jestem i co ja tu robię" idąca w parze ze swoistym metaspojrzeniem na swój światopogląd i wiarę - to zaowocowało odejściem od Kościoła  i rozpoczeciem nowego życia - w wolności od kościelnych nakazów, dogmatów i powinności, niemniej z bagażem wiedzy i doświadczenia. Wolny Obirek, który oddzielił ziarno od plew i pozostawił sobie to, co cenne i wartościowe - jest fascynujący! Dalej wierzy, ale ślady Boga widzi raczej poza Kościołem: w miłości drugiego człowieka, kulturze, literaturze, muzyce. Książka jest też krytyką polskiego katolicyzmu, który według autora opowiadając się za prawicowym, wykluczającym dyskursem  mocno oddalił się od chrześcijaństwa- z Kościola dialogu (którym był choćby w czasie przełomu soborowego) staje się coraz bardziej Kośiołem monologu - zamiast przyciągać - odpycha. Mógłbym tak długo... ale siedem zdań już minęło - zakończę więc jak zacząłem: fascynująca  lektura, a wiele spostrzeżeń Obirka przyjmuję jako swoje. 8/10

środa, 8 lipca 2020

Tożsamość. Współczesna polityka tożsamościowa i walka o uznanie

Francis Fukuyama

Fukuyama, najbardziej znany z Końca historii, napisał świetną książkę pozwalającą zrozumieć świat współczesny. Przerobiłem ją sobie spokojnie i metodycznie w czasie pandemii - rozdział po rozdziale, z notatkami, mapami myśli. Autor pokazuje przemiany we współczesnym świecie przez pryzmat tożsamości i walki o uznanie ludziej godności. Dzisiejsza polityka również koncentruje się na tożsamości i godnosci ludzkiej osoby - różnie rozkładając akcenty. Przez pryzmat specyficznie rozumianej walki o uznanie autor tłumaczy ruchy nacjonalistyczne czy islamistyczne, współczesny autorytaryzm i powstanie tak zwanych "demokracji nieliberalnych". Walka o "większe uznanie" pozwala zrozumieć te ruchy (nie zaakceptować!) Zapomnienie bądź kwestionowanie starych tożsamości pokazuje jako przyczynę współczesnego społecznego zagubienia i podatnośći na manipulację i populizm. 7/10

sobota, 4 lipca 2020

Odrodzona. Dzienniki 1947-1963

Susan Sontag


Przyznam szczerze - oczekiwania miałem inne. Chciałem zapoznać się z Susan - z jej filozofią, podejściem do życia i patrzeniem na świat i pomyślałem , że Dzienniki byłyby dobrym wstępem do poznania jej twórczości. W pierwszym (z trzech) tomie dzienników mamy Susan "nieopierzoną", pełną wątpliwości, odkrywającą własną seksualność, taką, która nie tyle "wie", co "dowiaduje się".  Nie mamy tu więc głębokich wynurzeń i błyskotliwych wywodów, są raczej miłosne rozterki i życiowe wątpliwości. Do tego taki filozoficzno-kulturalny misz-masz. Zresztą - czemu się dziwić? pierwszego wpisu  Susan dokonuje w wieku 14 lat - życie dopiero przed nią! Mają więc te zapiski wartość historyczną i  niewiele ponad to  - czyli, że: dla biografów i wielbicieli (coś jak Kronos Gombrowicza).  5/10