wtorek, 30 września 2014

Pochwała macochy

Mario Vargas Llosa

Okładka książki Pochwała macochyJoj! Czytanie było przednie. Cwaniak ten Llosa - gra sobie z czytelnikiem, przeciąga strunę - nawet dość mocno, ale na tyle by nie pękła. Historia Don Rigoberta , jego syna z pierwszego małżeństwa: Fonsita oraz pięknej dony Lukrecji - żony i dobrej macochy. Zbyt dobrej - jak się z czasem okazuje.  Opowieść ma wzburzać, szokować, grać na emocjach.  Świetnie zarysowane postacie dramatu, a już najlepiej młodzieniaszka Fonsito, zakochanego w swojej pięknej macosze. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć... ani to piękne ani brzydkie, raz smaczne, raz niesmaczne, nieprzyzwoite a niewinne, dziwne...  - ostatecznie jednak : podoba się.

sobota, 20 września 2014

Kocia kołyska

Kurt Vonnegut


Okładka książki Kocia kołyskaKolejne podejście do Vonneguta. I choć -przyznam szczerze -mam problem z rzeczami "kultowymi" (jak zachwyca, kiedy nie zachwyca?) - tą pozycję przeczytałem z zainteresowaniem. 127 krótkich rozdziałów opisujących perypetie młodego pisarza,który stara się napisać książę o tym, jak wynalazca bomby atomowej Felix Hoenikker spędził dzień ataku na Hiroszimę. Właściwie jest to science fiction zaangażowana politycznie (powieść opublikowano w 1963 roku). Wszystko jest dziwne, zaskakujące i czytelnik aż kręci głową wobec zwrotów akcji, nowych sytuacji, pojęć. Zwłaszcza wyspa San Lorenzo, na którą trafia pisarz w poszukiwaniu dzieci Hoenikkera, na której zastaje utopijne rządy i dziwną religię bokononizm z samozwańczym prorokiem na czele (ta religia robi wrażenie na czytelniku -zwłaszcza że autor wymyśla sporo pojeć właściwych tylko dla tej religii i zachowań wyznawców) . Wiele smaczków, ukrytych znaczeń, ironia, groteska i pacyfizm - warto, z uwagą - bo najciekawsze są fragmenty...

I przypomniałem sobie rozdział czternasty Księgi Bokonona, przeczytany w całości poprzedniego wieczora. Rozdział czternasty jest zatytułowany: Jaką nadzieję może żywić myślący człowiek co do przyszłości ludzkości, jeśli weźmie pod uwagę doświadczenia ostatniego miliona lat?
Na przeczytanie rozdziału czternastego nie trzeba zbyt wiele czasu. Składa się on z jednego tylko słowa i kropki. Oto ono:„Żadnej.”

środa, 17 września 2014

Pan Ibrahim i kwiaty Koranu

Éric-Emmanuel Schmitt

Okładka książki Pan Ibrahim i kwiaty KoranuProste i nieskomplikowane opowiadanko. W założeniu chyba miała to być baśń, przypowieść?? Rzecz o przyjaźni małego jedenastoletniego chłopca Momo i starego sklepikarza Ibrahima. Stara kalka: mistrz i uczeń. Nie wiem czy koniecznie trzeba było robić z tego książkę? Aż skrzy się tu od złotych myśli i "życiowych mądrości", które nie tyle wynikają z treści, co są tam niejako "wrzucone". Nastrój -jak to się mówi -słodkopierdzący... a mimo, że Shmitt w wywiadach odżegnuje się od porównań z Paulo Coelho, te nasuwają się same.

wtorek, 2 września 2014

Zapiski na pudełku od zapałek

Umberto Eco


Zbiorek felietonów autora pisany w mediolańskim L'Espresso w latach 80-tych i 90-tych XXw- uroczy. Słuchałem w samochodzie w wersji audio (świetna interpretacja Leszka Filipowicza) - niektórych po kilka razy. Dużo w tych felietonach bardzo specyficznego humoru , ironii, sarkazmu ale też mądrości. Przy niektórych uśmiałem się do łez. Autor stara się ukazać absurdy codziennego życia - korzystając z własnych doświadczeń. Na zawsze zapamiętam felieton o próbie przechowania wędzonego łososia w barku w ekskluzywnym hotelu gdzieś w Azji (który to barek jest każdego ranka standardowo uzupełniany przez obsługę) ,albo ten o ponownym wyrabianiu prawa jazdy, czy o tym jak nie korzystać z biblioteki(aby przypodobać się obsłudze). Błyskotki i perełki! -warto.