niedziela, 26 lutego 2017

Portret młodej wenecjanki

Jerzy Pilch

W zasadzie nic nowego - kolejna książka o zauroczeniu kobietą. Wszystko już jakby było i tematy podobne - jest literatura, jest erotyka i fascynacja kobietami, jest alkohol, mieszkanie na Hożej, choroba, jest moc i niemoc, są dylematy, jest i Luter. I jest wreszcie jedyny w swoim rodzaju pilchowy styl - choć rzeczywiście frazy w Wenecjance nieco krótsze, a w tle wyczuwalny jakiś smutek - nie widać ewolucji. Tylko bohaterka nowa - jest nią Pralina Pralinowicz - dziewczyna z Czarnogóry, spotkana na targach książki - przypominająca Wenecjankę z portretu Durera . Tak wiec z Jerzym Pilchem jest trochę jak z Jamesem Bondem. Czyta się świetnie - to nie do końca jest powieść... coś na kształt dziennika? - wszak historia jest - jak to mówią - "na faktach". Smutne wątki o samobójstwie i przemijaniu, w których więcej jest powagi niż ironii - niepokoją. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz