Oczywiście, że uwiódł mnie tytuł. Pomysł na książkę jest prosty: Macfarlane przemierza i opisuje różnorodne - często stare, historyczne, często już dawno nie uczęszczane szlaki wędrówek po Anglii, Szkocji ale również po Hiszpanii, Izraelu czy prowincji Syczuan. Nie jest to jednak rzecz typowo podróżnicza. Jest w pisaniu Macfraina nieco poezji, nostalgii za tym, co odeszło. Jest też głębokość spojrzenia: ot choćby na sam proces chodzenia, przemieszczania się, który czym innym jest dla Europejczyjka, czy innym dla mieszkańca Tybetu, czy Indianina. Jest też uważność: autor opisuje przyrodę, krajobrazy, dźwięki. Czyta się te opowieści z pewnym trudem, bowiem bogactwo danych wymaga od czytelnika wytężonej uwagi, by nie zgubić ciągu myśli, nie przeoczyć ważnego wątku, warto jednak ten trud podjąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz