Książka o kowbojach i o domku autora w Arizonie. Jak dla mnie - nudna jak flaki z olejem. Spodziewałem się czegoś bardziej zajmującego, zważając na wcześniejsze podróżnicze publikacje autora.Co prawda otoczenie egzotyczne : ranczo , kowbje , Arizona... i zdjęcia zjawiskowe. Ale cała reszta -pfff...- termit gryzie krzesło, cos skrzypi na dachu, czasem wieje, czasem praży...z rzadka pojawia się jakieś zwierze: ptak, kojot czy skunks...są też krzaki... trawy i kurz, i zardzewiała blacha. A autor siedzi na porczu (taka nazywa rodzaj ganku) w swoim domku (własnym!) z wyciągniętymi nogami i se to wszystko odnotowuje, a następnie robi z tego książkę. A i jeszcze jest trochę żartów z kowbojskiego baru, trochę o kowbojskich obyczajach i amerykańskim prawie, i coś czego bardzo nie lubię u Cejrowskiego : ta jego prawicowa ideologia, którą próbuje wcisnąć między wierszami (WC wypada znacznie lepiej w wersji podróżniczej... w wersji publicystycznej nie trawię w żadnej postaci )