No to teraz sobie odpocznę od Murakamiego. Dlaczego? Bo czytając jego powieści w krótkich odstępach czasu zaczyna się dostrzegać podobieństwa. To już gdzieś było... , to także..., wątki, pomysły , zdania , postacie. Czytelnik przeżywa nieustanne deja vu - choć powiedzmy sobie : powieść zgrabnie napisana. Miałem podobnie niegdyś w przypadku Whartona. Czas odpocząć. I już chyba wiem, czemu nie dają mu Nobla.
Jeśli go lubiłeś, to może niech Ci przejdzie? A ja go sobie będę w najlepsze nie lubić dalej?
OdpowiedzUsuńnielub śmiało! - jeszcze kiedyś dam mu szansę :)
OdpowiedzUsuńTeż mam wrażenie, że wiele z tego o czym pisze Murakami: przewija się w innych jego książkach. Choć akurat ta była dla mnie na swój sposób wyjątkowa.
OdpowiedzUsuńAle np. gdzieś mi tam w głowie się pojawiło, że jak Murakamiego lubię tak ten motyw jak w niemal każdej książce jest szczegółowy opis jak ktoś gotuje... hmmm, czasem męczące. I nie tylko to ;)
Po przeczytaniu kilku książek Whartona wiedziałam, że po kolejną nie sięgnę bo tez były rzeczy, które się powtarzały i już miałam ich po uszy: choćby wątek dotyczący remontowania czegoś, takie od niczego do czegoś wyjątkowego.
Zresztą, z książek Murakamiego została mi do przeczytania tylko ta najnowsza, kolega obiecał że mi pożyczy a później tak czy inaczej: odpoczynek i przerzucam się na inne lektury.
Margerytko - recepta na "powtarzalność" jest chyba taka, żeby dozować sobie autora stopniowo i z umiarem - tak więc mój kolejny Murakami będzie dopiero za pół roku, a w międzyczasie (mam nadzieję) wielu, wielu innych
OdpowiedzUsuń