piątek, 27 czerwca 2014

Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL

Filip Springer


W życiu nie przypuszczałem, że teksty o PRL-owskich budowlach mogą być takie zajmujące! Przeczytałem te reportaże jednym tchem. Springer uchodzi za autora, który potrafi stworzyć coś z niczego. Chciałem się o tym przekonać i przekonałem się. Przy czym "niczego" w odniesieniu do architektury, o której pisze jest nieadekwatne.To były w większości zupełnie przyzwoite realizacje tworzone przez architektów - wizjonerów, wspomnieć tu trzeba małżeństwo Hansenów i Halinę Skibniewską (Sady Żoliborskie). Robili co mogli w czasach , w których przyszło im żyć. A gdyby im ktoś pozwolił rozwinąć skrzydła, nie mielibyśmy może setek tych szarych i jednakowych blokowisk (mieszkam na jednym z nich) -szkoda...

środa, 11 czerwca 2014

Myszy i ludzie

John Steinbeck


Odrobina klasyki nigdy nikomu nie zaszkodziła. Piękna i smutna opowieść o męskiej przyjaźni z czasów wielkiego kryzysu w Ameryce. Georg i Lennie wędrują w poszukiwaniu zarobku, pracują na farmach i marzą o lepszym życiu. Łączy ich przyjaźń ale też relacja człowieka zdrowego z upośledzonym. Lennie, wielki , silny, kochający małe zwierzątka ,z lekkim upośledzeniem umysłowym i prostym postrzeganiem świata oraz odpowiedzialny, mocno stojący na nogach George. Jest w powieści wiele smaczków, które nazwałbym poetycko-filozoficznie-baśniowymi. Steinbeck niezwykle potrafi też oddać oddać klimat miejsca, działając bardzo sugestywnie na wyobraźnię czytelnika. Czy ta się to z zachwytem i co rusz trzeba na chwilę przerwać, wpadając w zadumę....

piątek, 6 czerwca 2014

Eli, Eli

Wojciech Tochman


Książka wstrząsająca. W pewnym momencie człowiek zacząłem mieć takie poczucie wstydu, czując się niejako jak bohaterowie jednego z reportaży - fotografowie biedy, przyjeżdżający na Filipiny z czystej ludzkiej ciekawości, uczestnicząc w wycieczkach do dzielnic biedy, fotografując tą swoistą egzotykę, potem publikując swoje ciekawostki na blogach, fejsbukach i innych takich. Bo właściwie po co sięgnąłem po tą książkę, jak nie z czystej ludzkiej ciekawości? A z drugiej strony - zastanawiałem się -po co pojechał Tochman z Wełnickim (fotograf) do tych filipińskich slumsów, jak nie zrobić dokładnie to samo, co te hordy zachodnich turystów? -wynalazł sobie kobietę z purchlami i ją prezentuje światu... patrzcie : dziwoląg! te dzieci mieszkające na cmentarzach, ten świat młodocianych prostytutek, czy te reportaże nie korespondują z niesławnym "ludzkim zoo" krytykowanym przez Tochmana?  Niemal wszystko jest smutne, mroczne, beznadziejne i szczerze mówiąc wzbudzało moją irytację -bo co zrobisz wobec tego ogromu biedy, okrucieństwa,  zła, choroby? nic nie zrobisz... możesz sobie poczytać i pooglądać... I dopiero na końcu, na ostatniej stronie jakieś dobre wieści: dzięki tej reporterskiej wyprawie Josephine (kobieta z purchlami) ma nowy, solidny dach nad głową, dwoje małych wychudzonych dzieci dostało niewielki domek, opiekę lekarską i ma opłacone półroczne wyżywienie -uff! znaczy, że było warto.